Caroline
- Caroline, ty stałaś się wampirem - wyszeptała Elena przyglądając mi się z przerażeniem. Po usłyszeniu tych słów przez chwile przyglądałam się przyjaciółce ze zdumieniem. Musiałam przyznać, że jej powaga przy wypowiadaniu tej informacji była godna podziwu. Spojrzałam przelotnie na wszystkich wokół mnie. Moi przyjaciele i bracia Salvatore byli równie zaszokowani jak Gilbert. Po chwili wybuchłam śmiechem.
- Dobry żart Eleno. Naprawdę ci się udał - rzekłam po chwili, powstrzymując kolejne napady śmiechu. Jednak po chwili przybrałam poważną minę. Przypomniałam sobie, co przed chwilą chciałam zrobić Mattowi. Przecież musi być na to jakieś wytłumaczenie. Z twarzy brunetki nie znikał wystraszony wyraz twarzy. Jakby bardzo bała się tego, co zaraz miała powiedzieć.
- Musisz mnie uważnie posłuchać. To nie są żarty Care. Naprawdę chciałabym, aby to wszystko wyglądało inaczej, ale nie mamy już szansy tego zmienić - powiedziała cicho, po czym podeszła do mnie bliżej. Po upływie dłuższej chwili zaczęła kontynuować. - Wiesz, co zrobiła ci siostra Klausa, prawda? Na jej pytanie tylko skinęłam głową, ponieważ podświadomie czułam, że to, co powie może mnie zaszokować.
- Ona cię zabiła a ty miałaś w swoim ciele krew wampira - dziewczyna się zawahała, gdy ja nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. - Dzięki wampirzej krwi twój organizm bardzo szybko zregenerował się, po wypadku, w którym doznałaś poważnych obrażeń. Ale jeżeli umrzesz z tą krwią w sobie, odradzasz się ponownie...
- To znaczy, że ja umarłam i teraz jestem wampirem? Przecież to nie może być prawda! Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach - próbowałam sama siebie przekonać, że moja przyjaciółka się myli.
- Tak Caroline. Stajesz się wampirem, twoja przemiana ciągle trwa. To, dlatego czujesz się tak dziwnie. Jednak teraz jest czas, w którym musisz wybrać, co dalej - Gilbert ciągnęła swój wywód, lecz jej słowa nie dochodziły do mnie. Wciąż powtarzam sobie to, co usłyszałam wcześniej. Wampir. Wampir. Przecież to niemożliwe. Takie potwory nie istnieją, nie chodzą w blasku słońca. Przecież na filmach o takiej tematyce było wyraźne wspomniane, że takie stworzenia czają się w nocy. Płoną w dzień.
- Caroline. Teraz będziesz musiała się pożywić krwią albo umrzesz - wyszeptała Elena, patrząc mi prosto w oczy. Te słowa przeszyły mi serce. Pożywić się. Czy to właśnie chciałam zrobić Mattowi? Tak to prawda. Pragnęłam jego krwi. Czy to właśnie robią wampiry? Wysysają człowieka aż do śmierci?
- To znaczy, że muszę kogoś zabić? - szepnęłam. Cała ta sytuacja wydawała mi się irracjonalna. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się tak naprawdę. Jeszcze kilka tygodni temu, byłam zwykłą nastolatką mieszkającą daleko stąd, bezpieczną w świecie, pozbawionym potworów z koszmarów.
- Możesz żywic się krwią zwierząt - powiedział cicho Stefan, spoglądając niepewnie na swojego brata, który się zaśmiał.
- No pewnie. Masz tyle gatunków do wyboru. Może skusisz się na szaraki albo wiewiórki? - powiedział ironicznie brunet. - Pamiętaj, że krew ludzka, jest o wiele smaczniejsza i daje nam o wiele więcej siły.
- Damon przestań - skarciła go Elena.
Zastanowiłam się. Jak to nam? Kto z moich przyjaciół też był taki jak ja teraz? Czyja krew sprawiła, że stałam się taka?
- Nam? Czy ty też jesteś wampirem? - zapytałam cicho i skierowałam swoje spojrzenie na Salvatore.
- Tak blondi - odparł. - Dokładnie tak jak ty, mój brat czy Elena - dokończył niepewnie.
- O Mój Boże - szepnęłam. Nie dochodziły do mnie słowa, które usłyszałam. Czy to jest możliwe? Nie, na pewno nie. Za chwilę obudzę się w moich pokoju w apartamencie na Bulwarze Saint-Germaini, i jak co dzień przywita mnie ojciec i Thomas.
- Caroline. Musisz to wypić, jeżeli nie chcesz umrzeć - dodała Elena i podała mi woreczek z krwią. Takie, jakie zwykle używa się przy transfuzjach. Zastanowiłam się. Czy śmierć nie była by lepszym wyborem od zostania na zawsze, jako wampir? Czy ja na pewno chce tak żyć? Czy będę w stanie żyć w zgodzie ze sobą? Nie. Jednak na widok krwi, przestałam myśleć. Liczyła się tylko zawartość woreczka. Chwyciłam go i zaczęłam pic łapczywie gęstą ciecz. Nic nie mogło równać się z przyjemnością, jakiej doznawałam podczas jej kosztowania.
- Caroline, ty stałaś się wampirem - wyszeptała Elena przyglądając mi się z przerażeniem. Po usłyszeniu tych słów przez chwile przyglądałam się przyjaciółce ze zdumieniem. Musiałam przyznać, że jej powaga przy wypowiadaniu tej informacji była godna podziwu. Spojrzałam przelotnie na wszystkich wokół mnie. Moi przyjaciele i bracia Salvatore byli równie zaszokowani jak Gilbert. Po chwili wybuchłam śmiechem.
- Dobry żart Eleno. Naprawdę ci się udał - rzekłam po chwili, powstrzymując kolejne napady śmiechu. Jednak po chwili przybrałam poważną minę. Przypomniałam sobie, co przed chwilą chciałam zrobić Mattowi. Przecież musi być na to jakieś wytłumaczenie. Z twarzy brunetki nie znikał wystraszony wyraz twarzy. Jakby bardzo bała się tego, co zaraz miała powiedzieć.
- Musisz mnie uważnie posłuchać. To nie są żarty Care. Naprawdę chciałabym, aby to wszystko wyglądało inaczej, ale nie mamy już szansy tego zmienić - powiedziała cicho, po czym podeszła do mnie bliżej. Po upływie dłuższej chwili zaczęła kontynuować. - Wiesz, co zrobiła ci siostra Klausa, prawda? Na jej pytanie tylko skinęłam głową, ponieważ podświadomie czułam, że to, co powie może mnie zaszokować.
- Ona cię zabiła a ty miałaś w swoim ciele krew wampira - dziewczyna się zawahała, gdy ja nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. - Dzięki wampirzej krwi twój organizm bardzo szybko zregenerował się, po wypadku, w którym doznałaś poważnych obrażeń. Ale jeżeli umrzesz z tą krwią w sobie, odradzasz się ponownie...
- To znaczy, że ja umarłam i teraz jestem wampirem? Przecież to nie może być prawda! Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach - próbowałam sama siebie przekonać, że moja przyjaciółka się myli.
- Tak Caroline. Stajesz się wampirem, twoja przemiana ciągle trwa. To, dlatego czujesz się tak dziwnie. Jednak teraz jest czas, w którym musisz wybrać, co dalej - Gilbert ciągnęła swój wywód, lecz jej słowa nie dochodziły do mnie. Wciąż powtarzam sobie to, co usłyszałam wcześniej. Wampir. Wampir. Przecież to niemożliwe. Takie potwory nie istnieją, nie chodzą w blasku słońca. Przecież na filmach o takiej tematyce było wyraźne wspomniane, że takie stworzenia czają się w nocy. Płoną w dzień.
- Caroline. Teraz będziesz musiała się pożywić krwią albo umrzesz - wyszeptała Elena, patrząc mi prosto w oczy. Te słowa przeszyły mi serce. Pożywić się. Czy to właśnie chciałam zrobić Mattowi? Tak to prawda. Pragnęłam jego krwi. Czy to właśnie robią wampiry? Wysysają człowieka aż do śmierci?
- To znaczy, że muszę kogoś zabić? - szepnęłam. Cała ta sytuacja wydawała mi się irracjonalna. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się tak naprawdę. Jeszcze kilka tygodni temu, byłam zwykłą nastolatką mieszkającą daleko stąd, bezpieczną w świecie, pozbawionym potworów z koszmarów.
- Możesz żywic się krwią zwierząt - powiedział cicho Stefan, spoglądając niepewnie na swojego brata, który się zaśmiał.
- No pewnie. Masz tyle gatunków do wyboru. Może skusisz się na szaraki albo wiewiórki? - powiedział ironicznie brunet. - Pamiętaj, że krew ludzka, jest o wiele smaczniejsza i daje nam o wiele więcej siły.
- Damon przestań - skarciła go Elena.
Zastanowiłam się. Jak to nam? Kto z moich przyjaciół też był taki jak ja teraz? Czyja krew sprawiła, że stałam się taka?
- Nam? Czy ty też jesteś wampirem? - zapytałam cicho i skierowałam swoje spojrzenie na Salvatore.
- Tak blondi - odparł. - Dokładnie tak jak ty, mój brat czy Elena - dokończył niepewnie.
- O Mój Boże - szepnęłam. Nie dochodziły do mnie słowa, które usłyszałam. Czy to jest możliwe? Nie, na pewno nie. Za chwilę obudzę się w moich pokoju w apartamencie na Bulwarze Saint-Germaini, i jak co dzień przywita mnie ojciec i Thomas.
- Caroline. Musisz to wypić, jeżeli nie chcesz umrzeć - dodała Elena i podała mi woreczek z krwią. Takie, jakie zwykle używa się przy transfuzjach. Zastanowiłam się. Czy śmierć nie była by lepszym wyborem od zostania na zawsze, jako wampir? Czy ja na pewno chce tak żyć? Czy będę w stanie żyć w zgodzie ze sobą? Nie. Jednak na widok krwi, przestałam myśleć. Liczyła się tylko zawartość woreczka. Chwyciłam go i zaczęłam pic łapczywie gęstą ciecz. Nic nie mogło równać się z przyjemnością, jakiej doznawałam podczas jej kosztowania.
Damon
Szybko wkroczyłem do rezydencji Klausa. Mimo, iż przemiana niejakiej Caroline mało mnie obeszła, wiedziałem jak bardzo ta sprawa męczy Elenę. Cała ta banda dzieciaków z Mytsic Fall, zaczynała coraz bardziej mnie wkurzać. Ciągle trzeba ich ratować z opresji. Tak jak wilczka Tylera, którego Pierwotny wypędził z miasta. Po kilku sekundach drogę przeciął mi Niklaus.
- Damon jak miło, że wpadłeś. Co cię sprowadza? - zaśmiał się cynicznie. Jak ja nie cierpię tego faceta. Jest mocno irytujący, tak jak cała jego rodzinka.
- Klaus, niestety nie przyszedłem do ciebie. Jest Rebekah? - spytałem szybko. Ciekawe czy wkurzy się, jak tylko dźgnę jego siostrunię kołkiem, prosto w serce? Niestety nie zabije jej to, ale mam nadzieję ze da jej nauczkę na przyszłość.
- Po co jej szukasz? - mój rozmówca zapytał zaciekawiony.
- Chciałem z nią porozmawiać - odpowiedziałem niewzruszony.
- Co ona zrobiła? Znowu napadła na Elenę. Nie martw się, pouczę ją żeby więcej trzymała się od niej z daleka - odparł niezainteresowany.
- Nie. Ta idiotka skręciła kark córce szeryf Forbes, a ta stała się wampirem. Chyba nie muszę ci przypominać, jak napięte są stosunki miejscowej władzy z wampirami. Teraz Elizabeth będzie miała wystarczające powody, aby skończyć z tuszowaniem naszych morderstw. Czy wyraziłem się jasno? - zapoznałem Pierwotnego z całą sprawą. Może wreszcie ustawi siostrę do pionu. Podobno odkąd dowiedziała się, że lekarstwo przypadło Silasowi, kompletnie jej odbiło.
- Caroline stała się wampirem? - zapytał od niechcenia.
- Tak. Czy tylko tyle wyniosłeś z tego, co ci powiedziałem? Teraz Liz naprawdę się wkurzy.
- Damonie, bądź spokojny. Rebekah nie wyrządzi już nikomu krzywdy. A na pewno nie w Mytic Falls - zaśmiał się. Widziałem w jego oczach, co to oznacza.
Klaus
Caroline wampirem. Dobra, szlachetna kopia Lilianne, stała się takim potworem jak ja. Przez Rebekah. Wiedziałem bardzo dobrze, co to znaczy dla mojej siostry. Podszedłem szybko do sejfu, w którym trzymałem sztylety. Nie spodziewałem się, że tak szybko Bekah wróci do trumny. Teraz wystarczyło tylko poczekać aż blondynka wróci do domu. Nie musiałem długo czekać aż przekroczyła ona próg domu.
Szybko znalazłem się naprzeciwko niej.
- Nik, czekałeś na mnie. To naprawdę miłe - odparła śmiejąc się. Przyglądałem się jej przez chwilę. Co się stało z naszą rodziną? Czy jeszcze kiedykolwiek będziemy w stanie normalnie z sobą rozmawiać?
- Nie Rebekah. Doszły mnie słuchy, co zrobiłaś Caroline Forbes - powiedziałem akcentując każde słowo. Widziałem w oczach mojej siostry przerażenie, gdy wyciągiem sztylety z kieszeni swojej marynarki.
- Nie żałuję tego, co zrobiłam Nik. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że ta dziewczyna stała się taka jak my, tylko i wyłącznie z twojej winy. To przez ciebie stała się wampirem - powiedziała hardo Bekah. W jej słowach nie było ani trochę skruchy. Mimo iż przez chwilę myślałem o tym, aby darować jej i zostawić ją w spokoju, teraz ten pomysł znikł.
- Kochana siostro, chyba wiesz, co to dla ciebie oznacza? - zamachałem jej przed nosem sztyletem.
- Nie boję się Nik. Mogę spędzić kolejne stulecie w trumnie. Cieszę się z tego, co zrobiłam. Powinieneś wiedzieć, że ja zawsze dotrzymuje obietnic - wyszeptała blondynka i uśmiechnęła się z kpiną w oczach.
- Ja także siostro - odpowiedziałem i zadałem jej cios sztyletem prosto w serce. Ciało Rebekah osunęło się bezwiednie na podłogę.
Wheatly. Rok 1849.
- Czy wieczorny spacer to odpowiednia rozrywka dla młodej damy Lady Lilianne? - spytał cicho, Niklaus krocząc ku siostrze Hrabiego Campbell. Blondynka nie spodziewając się kogokolwiek, odwróciła się przestraszona.
- Lord Mikelason! Co pan tu robi? - spytała oszołomiona. Nie spodziewała się, że ktokolwiek przyłapię ją, jak będzie próbowała wymknąć się z posiadłości. Po wieczornej kłótni z Alexandrem, miała ona ochotę udać się do swojej drogiej przyjaciółki Madelaine, która zamieszkiwała majątek leżący nieopodal.
- To nie jest ważne Lady. - odparł blondyn badawczo przyglądając się młodej kobiecie. Już podczas pierwszej kolacji w Wheatley zauważył on wdzięki siostry swojego gospodarza. Jednak teraz światło księżyca oświetlając ją, dodawało jej nieziemskiego uroku. - Czy jest pani pewna, że będzie to bezpieczne? - dodał Mikealson.
- Nie musi się pan obawiać sir. Jestem dorosła i mogę robić, na co tylko przyjdzie mi ochota - rzekła zdenerwowana Campbell.
- Nie wątpię, jednak lepiej będzie, jeśli pozwoli mi się pani odprowadzić do domu - powiedział mężczyzna i znalazł się tuż za nią. Dziewczyna odwróciła się szybko i znalazła się naprzeciwko niego.
- Nie jestem pewna, czy to nie zaszkodzi mojej reputacji Lordzie. Nikt nie powinien mnie widzieć, w pana towarzystwie, zwłaszcza o tej porze bez przyzwoitki - wyjaśniła rzeczowo.
- A czy myślała pani o tym, wychodząc o tej porze sama z domu? - zaśmiał się mężczyzna i zaoferował damie swoje ramie. Blondynka wąchała się przez chwile, jednak w końcu ujęła je.
- Zatem w pana towarzystwie jestem całkowicie bezpieczna? - uśmiechnęła się dziewczyna z kokieterią w oczach.
- Nikt nie jest przy mnie bezpieczny Lilianne - odparł i zanim siostra Alexandra zaczęła protestować, pociągnął ją w kierunku posiadłości.
Szybko wkroczyłem do rezydencji Klausa. Mimo, iż przemiana niejakiej Caroline mało mnie obeszła, wiedziałem jak bardzo ta sprawa męczy Elenę. Cała ta banda dzieciaków z Mytsic Fall, zaczynała coraz bardziej mnie wkurzać. Ciągle trzeba ich ratować z opresji. Tak jak wilczka Tylera, którego Pierwotny wypędził z miasta. Po kilku sekundach drogę przeciął mi Niklaus.
- Damon jak miło, że wpadłeś. Co cię sprowadza? - zaśmiał się cynicznie. Jak ja nie cierpię tego faceta. Jest mocno irytujący, tak jak cała jego rodzinka.
- Klaus, niestety nie przyszedłem do ciebie. Jest Rebekah? - spytałem szybko. Ciekawe czy wkurzy się, jak tylko dźgnę jego siostrunię kołkiem, prosto w serce? Niestety nie zabije jej to, ale mam nadzieję ze da jej nauczkę na przyszłość.
- Po co jej szukasz? - mój rozmówca zapytał zaciekawiony.
- Chciałem z nią porozmawiać - odpowiedziałem niewzruszony.
- Co ona zrobiła? Znowu napadła na Elenę. Nie martw się, pouczę ją żeby więcej trzymała się od niej z daleka - odparł niezainteresowany.
- Nie. Ta idiotka skręciła kark córce szeryf Forbes, a ta stała się wampirem. Chyba nie muszę ci przypominać, jak napięte są stosunki miejscowej władzy z wampirami. Teraz Elizabeth będzie miała wystarczające powody, aby skończyć z tuszowaniem naszych morderstw. Czy wyraziłem się jasno? - zapoznałem Pierwotnego z całą sprawą. Może wreszcie ustawi siostrę do pionu. Podobno odkąd dowiedziała się, że lekarstwo przypadło Silasowi, kompletnie jej odbiło.
- Caroline stała się wampirem? - zapytał od niechcenia.
- Tak. Czy tylko tyle wyniosłeś z tego, co ci powiedziałem? Teraz Liz naprawdę się wkurzy.
- Damonie, bądź spokojny. Rebekah nie wyrządzi już nikomu krzywdy. A na pewno nie w Mytic Falls - zaśmiał się. Widziałem w jego oczach, co to oznacza.
Klaus
Caroline wampirem. Dobra, szlachetna kopia Lilianne, stała się takim potworem jak ja. Przez Rebekah. Wiedziałem bardzo dobrze, co to znaczy dla mojej siostry. Podszedłem szybko do sejfu, w którym trzymałem sztylety. Nie spodziewałem się, że tak szybko Bekah wróci do trumny. Teraz wystarczyło tylko poczekać aż blondynka wróci do domu. Nie musiałem długo czekać aż przekroczyła ona próg domu.
Szybko znalazłem się naprzeciwko niej.
- Nik, czekałeś na mnie. To naprawdę miłe - odparła śmiejąc się. Przyglądałem się jej przez chwilę. Co się stało z naszą rodziną? Czy jeszcze kiedykolwiek będziemy w stanie normalnie z sobą rozmawiać?
- Nie Rebekah. Doszły mnie słuchy, co zrobiłaś Caroline Forbes - powiedziałem akcentując każde słowo. Widziałem w oczach mojej siostry przerażenie, gdy wyciągiem sztylety z kieszeni swojej marynarki.
- Nie żałuję tego, co zrobiłam Nik. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że ta dziewczyna stała się taka jak my, tylko i wyłącznie z twojej winy. To przez ciebie stała się wampirem - powiedziała hardo Bekah. W jej słowach nie było ani trochę skruchy. Mimo iż przez chwilę myślałem o tym, aby darować jej i zostawić ją w spokoju, teraz ten pomysł znikł.
- Kochana siostro, chyba wiesz, co to dla ciebie oznacza? - zamachałem jej przed nosem sztyletem.
- Nie boję się Nik. Mogę spędzić kolejne stulecie w trumnie. Cieszę się z tego, co zrobiłam. Powinieneś wiedzieć, że ja zawsze dotrzymuje obietnic - wyszeptała blondynka i uśmiechnęła się z kpiną w oczach.
- Ja także siostro - odpowiedziałem i zadałem jej cios sztyletem prosto w serce. Ciało Rebekah osunęło się bezwiednie na podłogę.
Wheatly. Rok 1849.
- Czy wieczorny spacer to odpowiednia rozrywka dla młodej damy Lady Lilianne? - spytał cicho, Niklaus krocząc ku siostrze Hrabiego Campbell. Blondynka nie spodziewając się kogokolwiek, odwróciła się przestraszona.
- Lord Mikelason! Co pan tu robi? - spytała oszołomiona. Nie spodziewała się, że ktokolwiek przyłapię ją, jak będzie próbowała wymknąć się z posiadłości. Po wieczornej kłótni z Alexandrem, miała ona ochotę udać się do swojej drogiej przyjaciółki Madelaine, która zamieszkiwała majątek leżący nieopodal.
- To nie jest ważne Lady. - odparł blondyn badawczo przyglądając się młodej kobiecie. Już podczas pierwszej kolacji w Wheatley zauważył on wdzięki siostry swojego gospodarza. Jednak teraz światło księżyca oświetlając ją, dodawało jej nieziemskiego uroku. - Czy jest pani pewna, że będzie to bezpieczne? - dodał Mikealson.
- Nie musi się pan obawiać sir. Jestem dorosła i mogę robić, na co tylko przyjdzie mi ochota - rzekła zdenerwowana Campbell.
- Nie wątpię, jednak lepiej będzie, jeśli pozwoli mi się pani odprowadzić do domu - powiedział mężczyzna i znalazł się tuż za nią. Dziewczyna odwróciła się szybko i znalazła się naprzeciwko niego.
- Nie jestem pewna, czy to nie zaszkodzi mojej reputacji Lordzie. Nikt nie powinien mnie widzieć, w pana towarzystwie, zwłaszcza o tej porze bez przyzwoitki - wyjaśniła rzeczowo.
- A czy myślała pani o tym, wychodząc o tej porze sama z domu? - zaśmiał się mężczyzna i zaoferował damie swoje ramie. Blondynka wąchała się przez chwile, jednak w końcu ujęła je.
- Zatem w pana towarzystwie jestem całkowicie bezpieczna? - uśmiechnęła się dziewczyna z kokieterią w oczach.
- Nikt nie jest przy mnie bezpieczny Lilianne - odparł i zanim siostra Alexandra zaczęła protestować, pociągnął ją w kierunku posiadłości.
Przepraszam. Rozdział miał zostać dodany wcześniej, jednak wyszło inaczej. Przepraszam również za jakiekolwiek błędy. Cały wrzesień mam wolny, więc jestem pewna, że dodam przynajmniej dwa rozdziały. Pozdrawiam i życzę udanego ostatniego tygodnia wakacji.
Cudowny. Nie musisz przepraszać, ważne, że już jest :D
OdpowiedzUsuńCare dowiedziała się, że Elena jest wampirem. Ciekawe co z nimi teraz będzie. Pewnie Caroline ukryje to przed matką. I Damon biegnący do Rebeki. Klaus dobrze zrobił. Wcale nie jest mi jej szkoda. Zasłużyła. I ta retrospekcja "Nikt nie jest przy mnie bezpieczny Lilianne". Jesteś genialna. Piszesz wspaniale. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że będzie trochę Karoline ^^
Fajnie ze w koncu dodalas
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze , akcja coraz bardziej się rozwija . Znalazłam twojego bloga dopiero dziś i stwierdzam ,że jest po prostu wspaniały.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i jakbyś mogła to chciałabym abyś dodała go do spisu na tvdcatalog.blogspot.com.
Oto link do mojego bloga .
http://klaroline-na-zawsze-razem.blogspot.com/
Zbliza sie koniec wrzesnia nic sie nie pojawilo nawet zadnej notki NIC :-(
OdpowiedzUsuńCzy Damon i Bonnie będą razem?
OdpowiedzUsuń