Caroline
Obudziły mnie jakieś głosy dochodzące z przedpokoju. Tak jakby moja matka rozmawiała z kimś. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. Dochodziła właśnie dwunasta. Jak mogłam przespać tyle czasu? Ale to chyba zrozumiałe po przyjeździe z Europy. Zdziwiło mnie, że moja rodzicielka o tej godzinie jest w domu. No tak Caroline, przecież dzisiaj jest sobota. Każdy policjant w Mystic Falls ma wolne weekendy. Wstałam i podeszłam do drzwi by posłuchać, z kim rozmawia mama. To chyba był głos Eleny. Po cichutku uchyliłam drzwi by podsłuchać ich konwersacje.
- Eleno lepiej będzie,
jeśli sobie pójdziesz. Caroline jeszcze śpi. A poza tym chyba zdajesz sobie
sprawę, że teraz moja córka nie jest bezpieczna, przy tobie ani przy twoich
znajomych – kobieta bardzo powoli i cicho wypowiadała swoją kwestie.
- Ale, my się wczoraj
pokłóciłyśmy i chciałam ją przeprosić – Elena nie dawała za wygraną.
- Nie obchodzi mnie
to. Ty i bracia Salvatore nie zbliżajcie się do mojej córki. Ona nie może
dowiedzieć się, kim jesteście. Tak będzie dla niej lepiej. Za miesiąc ma
wyjechać stąd cała i zdrowa, jako człowiek. Chyba mnie rozumiesz? – nie
poznawałam swojej matki. Nie rozumiałam wciąż, dlaczego Elena i Salvatorowie
mieli by być zagrożeniem.
- Obiecuje, że
Caroline nie dowie się, kim się stałam. Chcę tylko wyjaśnić nieporozumienie.
- Powiedziałam, że to
nie możliwe – kobieta szybko odpowiedziała mojej koleżance.
- Dobrze pójdę już.
Chcę tylko powiedzieć, że wczoraj Caroline spotkała Klausa. On wydawał się nią
bardzo zaintrygowany. A wie pani, jaki jest Pierwotny. Może lepiej będzie,
jeśli powie pani córce by ta skróciła swój pobyt w Mystic Falls – i to
powiedziała dziewczyna, z którą przyjaźnię się od dziecka.
Zamknęłam cicho drzwi i weszłam
w głąb pokoju. Miałam mętlik w głowie.
Elena radziła mojej matce by ta się mnie pozbyła z miasta. No proszę, nie spodziewałabym się tego po
niej. Ale, ona też uważała, że w mieście jest niebezpiecznie. I w dodatku te jej dziwne słowa. Caroline nie dowie się, kim się stałam.
Dowiem się. Muszę poznać prawdę i odkryje wszystkie tajemnice tego miasteczka.
Klaus
Siedziałem na krześle w swojej pracowni. Od wczoraj przeglądałem rysunki, które namalowałem ponad 200 lat temu. Dotknąłem twarzy blondynki, która uśmiechała się do mnie z malowidła. Wczoraj w domu Salvatorów zamarłem, gdy zobaczyłem przyjaciółkę Eleny. Nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Ona wróciła, chodź nie wiedziałem, jakim cudem. Była człowiekiem, tak samo jak Lilianne. Ona nie mogła być sobowtórem mojej ukochanej. To było niemożliwe. Widziałem, że ta Caroline też przyglądała mi się zaciekawiona. Tak jakby, też mnie znała. Lecz gdy zobaczyłem, jakie zdziwione spojrzenia posyła mi Elena i Salvatorowie, szybko zmieniłem wyraz twarzy. Nie mogli zobaczyć, jakie wrażenie zrobiła na mnie ich przyjaciółka. Nie mogli zobaczyć u mnie żadnej słabości. Zwłaszcza teraz, kiedy tak usilnie próbują przekonać mnie, bym pozwolił wrócić Tylerowi do miasta. Co oni sobie wyobrażali? Głupcy myśleli, że zgodzę ci by ten zdrajca wrócił tu i wiódł szczęśliwe życie. Ma szczęście, że jeszcze żyje. Powinienem go zabić za to, że uwolnił od więzi wszystkie moje hybrydy. Zwłaszcza, że gdy dowiedział się o lekarstwie za wszelką cenę postanowił je znaleźć i mi podać, bym stał się człowiekiem i przestał zagrażać miastu. Bardzo dobrze, że w porę przejąłem lekarstwo i podałem je Silasowi. Ta banda nie zdawała sobie sprawy, że może być ktoś groźniejszy niż ja. A i ja nie mogłem pozwolić na to by po ziemi stąpała istota, która miała więcej siły niż ja. Z przemyśleń wyrwało mnie postukiwanie obcasów na parkiecie. Od razu wyczułem, że to Rebekah. Moja siostra wyjechała obrażona kilka miesięcy temu, do naszego domu w Toskanii. Była wściekła, że dałem lekarstwo Silasowi a nie jej. Była taka naiwna, chciała stać się słabym człowiekiem. Nie wystarczało jej to, że jest jednym z najsilniejszych wampirów na świecie. Usłyszałem, że kobieta zmierza do mojej pracowni.
Siedziałem na krześle w swojej pracowni. Od wczoraj przeglądałem rysunki, które namalowałem ponad 200 lat temu. Dotknąłem twarzy blondynki, która uśmiechała się do mnie z malowidła. Wczoraj w domu Salvatorów zamarłem, gdy zobaczyłem przyjaciółkę Eleny. Nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Ona wróciła, chodź nie wiedziałem, jakim cudem. Była człowiekiem, tak samo jak Lilianne. Ona nie mogła być sobowtórem mojej ukochanej. To było niemożliwe. Widziałem, że ta Caroline też przyglądała mi się zaciekawiona. Tak jakby, też mnie znała. Lecz gdy zobaczyłem, jakie zdziwione spojrzenia posyła mi Elena i Salvatorowie, szybko zmieniłem wyraz twarzy. Nie mogli zobaczyć, jakie wrażenie zrobiła na mnie ich przyjaciółka. Nie mogli zobaczyć u mnie żadnej słabości. Zwłaszcza teraz, kiedy tak usilnie próbują przekonać mnie, bym pozwolił wrócić Tylerowi do miasta. Co oni sobie wyobrażali? Głupcy myśleli, że zgodzę ci by ten zdrajca wrócił tu i wiódł szczęśliwe życie. Ma szczęście, że jeszcze żyje. Powinienem go zabić za to, że uwolnił od więzi wszystkie moje hybrydy. Zwłaszcza, że gdy dowiedział się o lekarstwie za wszelką cenę postanowił je znaleźć i mi podać, bym stał się człowiekiem i przestał zagrażać miastu. Bardzo dobrze, że w porę przejąłem lekarstwo i podałem je Silasowi. Ta banda nie zdawała sobie sprawy, że może być ktoś groźniejszy niż ja. A i ja nie mogłem pozwolić na to by po ziemi stąpała istota, która miała więcej siły niż ja. Z przemyśleń wyrwało mnie postukiwanie obcasów na parkiecie. Od razu wyczułem, że to Rebekah. Moja siostra wyjechała obrażona kilka miesięcy temu, do naszego domu w Toskanii. Była wściekła, że dałem lekarstwo Silasowi a nie jej. Była taka naiwna, chciała stać się słabym człowiekiem. Nie wystarczało jej to, że jest jednym z najsilniejszych wampirów na świecie. Usłyszałem, że kobieta zmierza do mojej pracowni.
- Witaj Nik – blondynka przekroczyła próg mojej pracowni.
- Rebekah, jakże miło cię widzieć – odpowiedziałem
ironicznie mojej siostrze.
- Nie musisz się wysilać. Wiem, że nie cieszysz się z mojego
przejazdu – dziewczyna podeszła do mnie by zobaczyć, czemu się przyglądam.
Następnie powiedziała:
- Braciszku,
czyżby zebrało ci się na wspomnienia?
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałem zirytowany. Na pewno
Bekah nie przyjechała tutaj, bo się za mną stęskniła.
- Och, nie denerwuj się tak – kobieta zaśmiała się.
Spojrzała na wizerunek dziewczyny z mojego dzieła i powiedziała – Nadal masz
wyrzuty sumienia?
- Dlaczego miałbym je mieć siostro? – odpowiedziałem od
niechcenia.
- Jeszcze się pytasz? Przecież Lilianne zginęła przez
ciebie. Dobrze o tym wiesz, że gdyby cię
nie poznała na pewno dożyłaby sędziwego wieku.
- To nie twoja sprawa – powiedziałem wściekły – jeśli nadal
będziesz poruszać ten temat znajdziesz się ze sztyletem w trumnie.
- Jeszcze ci się to nie znudziło? Ciągle straszysz nas wizją
zasztyletowania. Wszyscy jesteśmy równi i możemy mówić to, co myślimy. Ale widocznie prawda jest dla ciebie
niewygodna. Bo dobrze wiesz, że ona nie
żyje przez ciebie – blondynka wskazała na malowidło i dodała – Szkoda tylko, że
nadal nie nauczyłeś się okazywać uczuć.
Myślę, że ona właśnie tego by chciała. Żebyś stał się bardziej ludzki.
- Zamknij się – krzyknąłem coraz bardziej rozgniewany.
Wstałem z krzesła i stanąłem naprzeciwko siostry. - Po co tutaj przyjechałaś?
- A jak ci się wydaje Nik? Myślisz, że zapomniałam o tym,
kto dostał lekarstwo – kobieta zaśmiała się. – Jestem tutaj tylko po to, by się
na tobie zemścić.
- Dobrze wiesz, że Silas był zagrożeniem. Musiałem podać mu lekarstwo i go zabić. Tylko
tak mogliśmy się go pozbyć na zawsze -
Rebekah patrzyła na mnie nieprzeniknionym spojrzeniem. Wydawało mi się, że
zrozumiała, że tylko tak mogłem unieszkodliwić Silasa.
- Nie obchodzi mnie to. Dobrze wiedziałeś jak pragnęłam być
człowiekiem. Marzyłam o tym przez wieki. Tak bardzo chciałam żyć normalnie i być szczęśliwa. Ale ty musiałeś to
zniszczyć. Nigdy nie pozwolisz bym ja i nasi bracia zaznali trochę szczęścia – moja siostra
mówiła to z takim przejęciem. Nie wierzyłem, że byłaby w stanie zrzec się
potęgi i nieśmiertelności, by doświadczyć ludzkiego życia i śmierci.
- Przez ciebie, musiałam patrzeć jak lekarstwo dostaje ta
bestia, Silas. Nie wybaczę ci tego Nik, nigdy. Dlatego wróciłam do Mystic
Falls, by patrzeć jak cierpisz – kobieta spojrzała mi w oczy.
- Ciekawie jak zamierzasz osiągnąć swój cel – odpowiedziałem
jej, śmiejąc się. Nie była w stanie mnie
zniszczyć. Ale pozwolę jej próbować, to może być całkiem zabawne.
- Jeszcze nie wiem. Ale obiecuje ci, że znajdę twój slaby
punk. I to właśnie w niego uderzę. Tak, więc strzeż się bracie – siostra
posłała mi mordercze spojrzenie i skierowała się do wyjścia.
- Słaby punkt, mówisz? – odezwałem się do kobiety, gdy
otwierała drzwi,
- Dokładnie. Tak, jak znalazł go Mikael. Czy w pamięci masz
jeszcze obraz, gdy zabijał Lilianne? Pamiętasz, jak się wtedy czułeś? Tak, więc
ja zamierzam ci przypomnieć to uczucie – Rebekah uśmiechnęła się słodko i
wyszła.
Zaśmiałem się. Bekah nie była w stanie mnie złamać. Na pewno
nie tak jak nasz ojciec 200 lat temu. Nie była w stanie tego osiągnąć. Chciałem
w spokoju wrócić do malowania, gdy nawiedził mnie obraz z domu Salvatorów.
Słodka Caroline. Jej pełnie zdziwienia spojrzenie. Zapewne przyjaciele nadal nie powiedzieli
jej, co dzieje się w mieście i kim jesteśmy.
I wtedy dotarły do mnie słowa siostry: Czy w
pamięci masz jeszcze obraz, gdy zabijał Lilianne? Pamiętasz, jak się wtedy
czułeś? Tak, więc ja zamierzam ci przypomnieć to uczucie? Caroline była
kopią Lilianne. Gdyby Rebekah zobaczyła ją, od razu utożsamiłaby ją z moją
ukochaną. Nie mogłem pozwolić by spotkało coś złego tą dziewczynę. Muszę ją
strzec przez wszelkim zagrożeniom ze strony mojej siostry. Nawet, jeśli
mieszkańcy Mystic Falls mieli, by poznać moją słabą stronę.
Witajcie. Dzisiaj publikuję trzeci rozdział. Mam nadzieję, że was się spodoba zwłaszcza, że dzisiaj też jest narracja ze strony Klausa. Chciałabym bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Aż serce rośnie kiedy czytam, że jednak podoba się wam moje dzieło. Tradycyjnie wraz z nowym rozdziałem również proszę o szczere opinie. Nawet jeśli tylko czytacie i nigdy się nie ujawniliście. Takie komentarze dużo dla mnie znaczą i wiem w czym mam się poprawić. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
Hej !
OdpowiedzUsuńtrafiłam na Twój blog przypadkowo tydzień temu i już nie mogłam się doczekać tego rozdziału.
szkoda tylko, że piszesz je bardzo krótkie. kocham parę Klaroline i trochę się rozczarowałam, że nie spotkali się w tym rozdziale. masz też fajny pomysł związany z tym sobowtórem. Twój blog wydaje się inny od reszty opowiadań i serialu. i bardzo dobrze, bo masz na to opowiadanie własny pomysł. zamierzam czytać i już nie mogę się doczekać następnej notki. Twoje opowiadanie czyta się bardzo lekko, ale proszę byś pisała dłuższe rozdziały. Może napiszesz jakiś spoiler co będzie w następnym rozdziale ?
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
fajny rozdział:D szkoda ze taki krótki :(.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny jak zawsze, ale za krótki.
OdpowiedzUsuńPisz trochę dłuższe rozdziały i fajnie jakby był jakiś spoiler pod rozdziałem co będzie w następnym. Życzę weny
Hej. W końcu doczekałam się tego rozdziału i jestem z niego zadowolona. Ale mam dwa ALE. 1 ale - szkoda, że nie spotkali się znowu w tym rozdziale :(. 2 ale - za krótko. No i oczywiście nie podoba mi się ta nienawiść Rebeki. Co prawda jest uzasadniona, ale ona czasami zachowuje się jak dziecko.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej - rozdział bardzo dobry. Czekam na następny. Pozdrawiam. :)
może Elena ma rację,że Carolinne nie powinna się dowiedzeć czym się stała uważam,że matkaCarolinne powinna pozwolić Elenie przeprosić Caro wspuczuje Rebece ja chce więcej Damona i Eleny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej. Nie wiem co napisać więc wystukam tylko, że rozdział jak i cały blog jest świetny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie no musiałam nadrobić jeszcze poprzedni rozdział i powiem ci, że z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńHayley Blake jest dziewiętnastoletnią dziewczyną, o kasztanowych włosach, piwnych oczach i szczupłej, zgrabnej sylwetce. Dzień, w którym zjawia się, w małym miasteczku Mystic Falls, jest katastrofą. Ludzie znikają, w niewytłumaczalny sposób. Głównym tematem jest pojawienie się tajemniczej dziewczyny, której nikt wcześniej nie widział, ani o niej nie słyszał. Mystic Falls zaczyna tracić coraz więcej mieszkańców, jednak nikt nie wie, co tak naprawdę jest przyczyną istnej masakry. Czy nowa nieznajoma ma z tym coś wspólnego? Czy jej pojawienie się, w miasteczku miało zapowiedzieć, co tak naprawdę będzie się działo? Czy to dopiero początek apokalipsy?
OdpowiedzUsuńwww.forget-forever-the-destiny.blogspot.com
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak orginalną fabułąw polski opowiadaniach o tematyce TVD. Co chwilę można spotkać blogi,gdzie Caroline jest rozdarta pomiędzy złym Klaus'em a ukochanym Tyler'em. Twoje opowiadanie przynosi taką świeżość i jestem pewna że właśnie stałam się Twoją nową fanką ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dokładnie stało sie 200 lat temu i jak potoczą się losy Caroline w Mystic Falls. Czekam na następny rozdział ;*
Pozdrawiam
Informacja o nowym rozdziale pojawiła się w aktualizacji 030. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://wamp-mania.blogspot.com/
A mi się podobają te "zerwane więzi" między Caroline a Eleną. W ogóle twoje rozdziały są boskie! Na pewno będę czytała do końca :)
OdpowiedzUsuńhttp://independent-secrets.blogspot.com/
czemu Elena zerwała z Caroline ? ale poza tym boskie~!!!!!
OdpowiedzUsuń